Jest coś takiego w domowych ciasteczkach, że na sam ich widok człowiek czuje się już “w domu” i jakoś tak psychicznie rozluźnia. Identycznie zresztą też z zupami – o jakiej by nie pomyśleć, wszystko można niby dziś kupić ale jednak nigdy nie smakują jak te domowe i tylko się człowiek z obejdzie niesmakiem a co najmniej rozczarowaniem. Swoją drogą nie znam chyba ani jednego zresztą rodzaju ciastek, które przygotowane w domu smakowałby tak samo jak takie ze sklepu czy nawet z cukierni choć przecież i tam ktoś je na świeżo wyrabia i to może nawet czasem, jak chciałoby się myśleć – z przyzwoitych składników.
A jednak! Przygotowane przez kogoś w zaciszu własnej kuchni ciasteczka (i zupy!) rozpoznam bez szwanku w 5 sekund i założyć się mogę o to z każdym i wszędzie! Niewielki z tego zresztą pożytek bo poznać poznam, ale cóż z tego skoro i tak pewnie zjem z apetytem! Nie o to jednak zupełnie chodzi a o to, że ciasteczka domowe pod każdym względem i zawsze są po prostu bezkonkurencyjne. A te, na które przepis znajdziecie poniżej są bezkonkurencyjne już w ogóle! Co tu pisać – no po prostu pyszne są!
Skąd i z jakiego okresu pochodzą – bez ceregieli się przyznam, że nie wiem! W książkach przedwojennych przepisu na nie nie znalazłam lub jak jest – przeoczyłam. Występują już jednak dość powszechnie w publikacjach z lat 50-tych i oczywiście – zeszytach z kuchennymi zapiskami naszych babć a to mówiąc uczciwie chyba najlepsza rekomendacja.
Oczywiście całkiem prawdopodobne, że również i przed wojną ciasteczka takie powszechnie zajadano a przepis po prostu nie znalazł swojego miejsca w ówczesnych książkach kulinarnych, lub ja po prostu takiej akurat nie mam. To wysokie prawdopodobieństwo, które odważnie założyłam wynika z faktu, że te ciasteczka spotkać można było powszechnie w kuchniach całej Europy a niewątpliwie z takich kuchennych zapożyczeń dużo i często w tamtych czasach jako naród czerpaliśmy. Przypisują je sobie jako tradycyjne Węgrzy, Czesi a ja na przepis ten natknęłam się oryginalnie w książce przywołującej przepisy z czasów carskiego Wiednia gdzie występują pod nazwą Wiener Liebesbriefe. W przepisie tym ciasteczka takie składane są w kształt koperty wypełnionej truskawkową konfiturą. Dla osób, którym tak jak i mnie jednak braknie notorycznie i czasu i cierpliwości do takich zabaw w origami, bez wyrzutów najmniejszych polecam polską, równie efektowną metodę składania ciasteczek – kroimy ciasto w kwadraty, nakładamy łyżeczkę marmolady, składamy na skos i do pieca!
Ciasto wychodzi nam półfrancuskie, zobaczcie na zdjęciu poniżej jak pięknie listkuje i podrasta. Robi się je z dodatkiem gęstego serka lub najlepiej – zmielonego kilkiukrotnie na gładziusieńką masę twarogu – zupełnie jak na sernik. Samo przygotowanie ciasteczek to już naprawdę żadna filozofia i ręczę, że każdy sobie z tym zadaniem świetnie poradzi ale uwaga – trzeba z nim działać szybko a nie grzebać się jak mucha w smole! Im więcej ciepła bowiem ciasto złapie, tym bardziej będzie się kleić do rąk i doprowadzać nas stopniowo acz skutecznie do szewskiej pasji.
- 250 g mąki
- 250 g zmielonego twarogu lub serka typu Philadelphia
- 250 g masła
- 1 żółtko
- cukier puder
- konfitura dowolna (polecam truskawkową lub malinową) lub dowolne duże kawałki owoców
- Piekarnik nagrzać do 180 C.
- Mąkę przesiać na stolnicę i przesiekać z masłem jak na kruche ciasto. Dodać przemielony twaróg lub serek oraz żółtko i szybko zagnieść jednolite ciasto, w razie potrzeby podsypując mąką. By lepiej się wałkowało, można wyrobione ciasto odłożyć w folii do lodówki na 20-30 minut.
- Ciasto rozwałkować na grubość 3-4 mm, wykroić kwadraty lub okrągłe ciasteczka. Na środek każdego wyłożyć łyżeczkę konfitury i zawinąć rogi jeden na drugi by powstał otwarty pierożek.
- Opcjonalnie, złożone ciasteczka można posmarować białkiem przed włożeniem do pieca - ja wolę niesmarowane.
- Ciasteczka wyłożyć na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i piec ok 20 minut aż nabiorą rumianego koloru. Podawać obsypane solidnie cukrem pudrem.
7 komentarzy
Goswi
27 listopada, 2016 at 15:15Miałam 0,5 kg twarogu więc zrobiłam 2 porcje. Białka ubiłam na sztywno z 4 łyżkami cukru tak jak na bezę i dodałam 50 gram wiórek kokosowych. Masę kładłam na wierzch wyciętych ciasteczek. Upiekłam również z powidłami oraz maczane w cukrze. Moniko jak zwykle obudziłaś moje wspomnienia z dzieciństwa. Ciasteczka były dzisiaj jako deser po niedzielnym obiedzie. Pozdrawiam i życzę powodzenia w szukaniu starych przepisów
Honorata
15 listopada, 2017 at 20:59Witam
Trafiłam na moje ukochane ciastka według przepisu mojej babci w moim przepisie nie ma jajka.
Piekę je na Boże Narodzenie to zapach rodzinnych Świąt
Andrianka
16 listopada, 2017 at 11:30Również piekę je ale bez jajka, są bardzo szybkie i smaczne! przepis dostałam od mamy swojego męża.
Monika
19 listopada, 2017 at 17:59O, nie próbowałam jeszcze w wersji bez jajka! A pozostałe składniki pozostają w takiej samej proporcji?
Ewa
12 grudnia, 2017 at 17:50Ja mam problem z nadzieniem owocowym bo zawsze zanim ciastka sie upieka, dzem sie rozlwewa i wysycha. Zamiast tego nadzienie robie z serka philadelphia zmieszanego z zoltkiem, cukrem i olejkiem migdalowym. Wygladaja pieknie, rowno sie pieka i sa przepyszne, a jaki zapach!
Viola
20 grudnia, 2018 at 06:39Co robicie aby ciasteczka w czasie pieczenia nie otwierały się? Piekłam kilkakrotnie i za każdym razem mam ten sam problem. Proszę o wskazówki.
Lala
30 października, 2020 at 08:20Kolejny przepis i kolejna rewelacja, dobrze ze dzieci przyszły w odpowiednim momencie bo zjadłabym sama wszystkie ciasteczka. Trafiłam na blog całkiem przypadkowo i juz się z nim nie rozstane. Ciasto wyrabia się błyskawicznie dobrze się z nim pracuje przy lepieniu rożków.