Z takiej okazji, że jest niedziela, nie sposób wypić ani porannej kawy, ani popołudniowej herbatki bez domowego ciasta. Najlepiej drożdżowego. Przez resztę tygodnia człowiek jakoś tam zdoła sobie mydlić oczy, że mu nie potrzeba, że przecież dieta, że kto ma czas na takie wygłupy, ale w niedzielę? No w niedzielę żadna rodzina bez czegoś słodkiego się nie obejdzie a skoro by nawet, to przejdzie przez dzień w podłych humorach.
I jakkolwiek przez resztę tygodnia można pokusić się o szybkie, nieskomplikowane desery dla tych co to wiecznie nie mają czasu, za drożdżowe wypada zabierać się dopiero w weekend i każda kobieta pracująca zawodowo, którą życie uczyniło też panią domu zgodzi się ze mną bez większych dyskusji. Kilkukrotnie zdarzyło mi się, owszem, kierowanej z pewnością chwilowym napadem obłędu lub nadwyżek ambicji, podjąć próby upieczenia drożdżowego po powrocie z pracy wieczorem – nie muszę chyba dodawać, że z opłakanym skutkiem. Nie żeby drożdżowe było znowu jakimś szalenie wymagającym wypiekiem, bo nie jest, ale trzeba do niego cierpliwości i czasu – czyli tych elementów, na których deficyty cierpi większość z nas w przeciętnym, zabieganym dniu. Gdy zabieramy się za ciasto zmęczone i zniecierpliwione, nawet jeśli jest to przykryte chwilową falą kobiecego entuzjazmu, szybko odechce nam się dalszej pracy – zazwyczaj już w trakcie wyrabiania i będziemy mieć ochotę rzucić to wszystko do stu diabłów i po prostu iść odpocząć. I tak drogie Panie – to właśnie wówczas powinno się zrobić zamiast przeklinać własnoręcznie nałożoną na siebie pracę na czym świat stoi, bo po drożdżowym będzie to akurat widać jak na dłoni.
Takie ciasto zazwyczaj owszem – wyrośnie, bo i z jakiej racji miałoby kłócić się z prawidłami rządzącymi procesami chemicznymi ale nie będzie smakować jak trzeba wywołując w nas tylko poczucie trwałej frustracji. W środku tygodnia zazwyczaj również i reszta domowników zje wypiek w pośpiechu i nie pomyśli nawet by się przy tym smaku na stosowną chwilę zatrzymać, gdzie tam jeszcze pochwalić. W tym też właśnie tkwi tajemnica, dlaczego najlepsze drożdżowe robią babcie – naturalnie lata praktyki nie pozostają tu bez znaczenia, ale kluczową rolę gra czas i cierpliwość. Jak się ma cierpliwość, wyrobi się to ciasto z sercem i wystarczająco długo, dodatkowo nie skracając wyrastania o kolejne minuty. Bo i po co, skoro w spokojny, wolny od pracy dzień nie konkuruje to z naszym snem?
Wypieków drożdżowych jest do wyboru mnóstwo tym bardziej więc, dobrze czasem poza swoim flagowym – spróbować innych wariantów. Choćby po to, żeby rodzina chórem stwierdziła, że ten flagowy jednak najlepszy. Dzisiejszy przepis znalazłam w książce kulinarnej z 1913 roku i po procesie wyrabiania nie miałam względem niego większych nadziei. Ba! To ciasto mnie autentycznie rozzłościło, ale koniec końców i tak wyszło dobre więc przepisem postanowiłam się podzielić.
W przeciwieństwie do większości drożdżowych ciast, ten akurat wypiek robi się zupełnie cudacznie. Dodaje się ciasta ubitą pianę z białek i w ogóle do pierwszego wyrastania jest ono względnie rzadkie, ciągnące i brudzące dłonie. Ponieważ jednak efekt finalny jest przyjemny i dla oka i dla podniebienia, warto zacisnąć zęby i te pierwsze 15 minut przygotowań jakoś przeboleć. Pięknie to koniec końców wyrasta i smakuje naprawdę dobrze.
- 500 g mąki
- 30 g drożdży
- 3 jajka
- 50 g roztopionego i ostudzonego masła
- niepełna szkl. ciepłego mleka
- 3 łyżki cukru
- szczypta soli
- dowolna konfitura lub powidła
- cukier puder
- Z drożdży, mąki, łyżki cukru i niewielkiej ilości ciepłego (nie gorącego!) mleka przygotować rozczyn i na chwilę odstawić.
- W tym czasie żółtka oddzielić od białek. Żółtka ubić do zwiększenia objętości z cukrem, z białek ubić sztywną pianę. Gdy zaczyn będzie gotowy, dodać go do pozostałej ilości mąki. Dodać cukier, sól, masę żółtkową, ciepłe mleko i całość wybijać łyżką do połączenia składników. Gdy się połączą, dodawać stopniowo roztopione i ostudzone masło. Gdy gotowe, wmieszać do ciasta pianę z białek i całość jeszcze chwilę wybijać. Tak przygotowane ciasto będzie miało dość luźną konsystencję. Nie należy się tym martwić, tylko przełożyć do dużej miski, przykryć ściereczką i pozostawić w świętym spokoju do wyrośnięcia na ok. 1 - 1 1/2 godziny.
- Po tym czasie wyrośnięte ciasto podzielić na równe części i na podsypanej mąką stolnicy wyrabiać kule. W każdą zawijać po łyżce gęstej konfitury lub powidełka owocowego i układać w formie do pieczenia wysmarowanej masłem lub wyłożonej papierem do pieczenia jedna obok drugiej. Odstawić do ponownego wyrośnięcia.
- Piec w temperaturze 180 C aż nabierze rumianego koloru - ok 30 minut. Podawać opruszone cukrem pudrem.
To konkretne ma w dodatku po wyrośnięciu dość nietypową a obiecującą strukturę
Teraz już tylko uformować kulki. Swoją drogą, nadziewać można je w zasadzie czym się tylko chce – wcale niekoniecznie konfiturą. Może być też masa makowa, czekoladowa, ser biały czy co tam człowiek jeszcze innego wymyśli
Układać kulki należy jedna obok drugiej i uwaga – najlepiej nie warstwowo. Efekt mojego wypieku jest właśnie taki mało symetryczny właśnie w efekcie pazerności i łakomstwa, które wzięły górę nad estetyką. Wszystkie kulki najpierw nadziałam a potem mi się zwyczajnie nie zmieściły na dnie, więc ułożyłam kilka na wierzchu. Gdyby nie to, gotowy wypiek byłby dużo bardziej równy.
Gotowe ciasto, równe czy nie, wychodzi naprawdę smaczne. Nie jest to, w mojej opinii – najlepsze na świecie drożdżowe i osobiście wolę to nasze klasyczne, ale taki bucht naprawdę robi wrażenie na stole i znakomicie nada się także na niedzielne śniadanie tym bardziej, że bułeczki same się proszą o odrywanie! Spróbujecie?
13 komentarzy
Anita
30 lipca, 2017 at 11:02Rety, przepięknie to wygląda! Taki prawdziwy, domowy wypiek :-) Tylko kubek gorącego kakao i co więcej trzeba!
Monika
30 lipca, 2017 at 19:50Oj tak, takie wypieki nierozerwalnie kojarzą się z domowym, leniwym czasem! Bo i zresztą widział ktoś dobre drożdżowe z cukierni? Takie ciasta wychodzą tylko w domu <3 Pozdrawiam serdecznie!
Anonim
30 lipca, 2017 at 11:07W składnikach brak masła – ILOŚĆ?
Agmieszka
30 lipca, 2017 at 18:59No wlasnie, a maselko ?
Monika
30 lipca, 2017 at 19:47O matko kochana, ale wstyd! Dziękuję Wam ślicznie za spostrzegawczość, bo jeszcze bym miała czyjeś drożdżowe na sumieniu!
Masła trzeba dodać 50 g – już poprawiłam w przepisie!
Goswi
2 sierpnia, 2017 at 19:57Monika miałyśmy podobne zaćmienie w niedziele. Też piekłam drożdżowe – strudle z twarogiem. Spisałam przepis na kartkę aby nie zniszczyć starego zeszytu a zarazem sprawdzić kolejny przepis. Odmierzam składniki, a na kartce brak masła, a w opisie oczywiście wstępował. Strudla sprawdzona i przepisana do nowego zeszytu ze starymi przepisami. Twoją buchtę zrobię w następną środę. Jedziemy z mężem po córkę z wnuczkami aż do Gdańska , a bucht będzie poręczny na drogę.
Martwiłam się Twoją nieobecnością. Gratuluję Książki. Jestem bardzo ciekawa przepisów i opowieści.
Pozdrawiam
Ewa
17 października, 2017 at 14:25Witam, mam pytanie o układanie tych kul, czy układamy jedną warstwę upchane koło siebie, czy też jedne na drugich? Nie widać tego na zdjęciu gotowego ciasta.
Monika
5 listopada, 2017 at 09:41W zasadzie można i tak i tak, ale zdecydowanie ładniejszy efekt wizualny uzyskamy układając tylko jedną warstwę tych kulek ułożonych obok siebie. Pozdrawiam!
Gosia
30 października, 2017 at 17:17A ile cukru 3 łyżki ? tylko tyle ?
Monika
5 listopada, 2017 at 09:24Tak! Naprawdę tyle wystarczy do drożdżowego – trzeba pamiętać, że bułeczki wypełniamy jeszcze słodką marmoladą :-) Trzymam kciuki za udany wypiek! Pozdrawiam!
Bianka
22 grudnia, 2017 at 23:01A czy mozna poprosic o zrodlo tych przepisow (o ile sa z ksiazek, bo chetnie bym biblioteke powiekszyla) ☺
Pawel
11 lutego, 2018 at 16:05Mam takie jedno pytanie, skoro żółtka ubija się z cukrem, to jaki jeszcze cukier według przepisu trzeba dodać?
Aśka
1 sierpnia, 2019 at 18:57ja tak tylko pro forma ten przepis jest świetny bo nadziewać się to powinno wszystkim co pod ręką o danej porze roku a co do układania to myślę że masz poprostu za małą tortownicę moja mama ma taką starą po swojej mamie przedwojenną i jest naprawdę wielka takich wielkości już nie robią bo rodziny się pomiejszyły kiedyś jak był rodzinny podwieczorek to przy stole siadało kilkanaście osób a teraz dużo mniej rodziny są mniejsze i w rozjazdach po świecie z tąd formy na ciasta coraz mniejsze? a przepis wypróbuję bo właśnie w weekendy celebruję z rodziną wspólne posiłki w ładnej oprawie jaką pamiętam z dzieciństwa tak by syn miał piękne wspomnienia