W jednym z numerów czasopisma “Bluszcz” w 1930 r. ukazał się bardzo ciekawy i mam wrażenie – aktualny również współcześnie, artykuł “Uciechy karnawału” traktujący o tradycji tego wyjątkowego czasu w roku. I choć już wówczas narzekano na łamach pisma okrutnie na to, jak bardzo zubożała – dosłownie i obyczajowo – celebracja spotkań towarzyskich, tak mam wrażenie, że dziś jest to tradycja z roku na rok coraz bardziej odchodząca do lamusa. Ne mam naturalnie na myśli spotkań czy “imprez” w ogóle, ale raczej pewną ich podniosłość, starania mające na celu nadaniu spotkaniu czy potańcówce charakteru nieco bardziej odświętnego niż ma to miejsce w jakimkolwiek innym okresie w roku.
“Praca jest podstawą bytu człowieka i treścią jego życia. Równoważnikiem jej jest odpoczynek, a nagrodą za trudy i tegoż życia ozdobą jest rozrywka. Potrzeba rozrywki jest właściwością przyrodzoną natury ludzkiej, to też szuka jej i oddaje się uciesze człowiek każdy, niezależnie od stopnia cywilizacji i kultury, niezależnie od stanu, do którego należy i stopnia zamożności. (…)”
Poza wspomnianą treścią życia nie ma w zasadzie z czym tu polemizować. Po zgrabnym nakreśleniu historii zabaw i balów karnawałowych wyczuć można u autorki artykułu (podpisanego zresztą jedynie inicjałami L.G., co było niestety często spotykaną praktyką redaktorską w tamtym okresie) prawdziwe zniesmaczenie współczesną jej kulturą towarzyską…
“(…) Tak to było przed laty. Wojna porobiła wyłomy w wielu dziedzinach życia, a więc sprawiła także, że dziś bawimy się inaczej. Trudniejsze warunki życia, ogólne zubożenie, brak odpowiednich mieszkań i służby – wszystko to zredukowało zabawy prywatne do nielicznych wyjątków. Taniec i gra w karty stanowią dziś całą treść zebrań towarzyskich, a uprawia się je, jak rok długi, nie ograniczając się do kilku tygodni karnawału. (…) Tak zawzięcie uprawiany taniec spowszedniał zupełnie i stracił dawny swój urok, a z nim razem stracił go i strój balowy, przywdziewany dziś niemal co wieczór. “
Ale! Cóż to były za tańce!
“Uprawiany w ten sposób taniec musiał zmienić się gruntownie. Zamiast tańców wirowych i figurowych, wymagających wielkich salonów, wymyślono sztuczne dreptanie w miejscu. Stłoczeni na paru metrach kwadratowych posadzki, pozostawionej im pomiędzy stołami restauracyjnej sali, drepczą tańczący, niby coraz inaczej, a w gruncie rzeczy zawsze jednakowo (…) Taniec dzisiejszy nie jest wyrazem wesołości i nie ma nic wspólnego z charakterem, temperamentem i usposobieniem danego narodu, a więc z tem, co cechowało tańce dawniejsze. O hucznej zabawie dawnych czasów pamiętają jedynie starsi ludzie; o wdzięku tancerek i pomysłowości wodzireja też się już dziś nie mówi.”
Ech, cóż by dopiero napisać o współczesnych zabawach! A może właśnie wracają powoli do łask? Napiszcie koniecznie, co o tym sądzicie i czy sami macie zamiar w tym roku uczcić jakoś karnawał.
I choć tradycyjne bale nie są dziś już może tak często spotykane, zmieniającym się modom i zwyczajom z całą skutecznością oparły się… karnawałowe przysmaki! Choćby nie wiem jak się człowiek bronił i pogrążał w diecie, rok w rok na stołach i tak pojawią się smażone słodkości – chrust, pączki, rozetki a może i nawet przysmak, którym ja umiliłam sobie wczorajszy wieczór – smażone plasterki jabłek. W zestawieniu z pozostałymi deserami w tym okresie propozycja – nie ukrywajmy – ekspresowa a nawet i względnie dietetyczna, naturalnie jedynie na karnawałowe standardy! Kto nie próbował jeszcze tak przygotowanych jabłek, niech nie zwleka ani chwili! Warto!
- 4 jabłka
- 2 jajka
- 120 ml kwaśnej śmietany
- 2 łyżeczki cukru
- ok 5-7 łyżek mąki (do uzyskania konsystencji gęstej śmietany)
- smalec lub olej do smażenia
- cukier puder
- Jabłka obrać i wykroić środki. Ostrożnie pokroić w niezbyt grube plasterki.
- Jajka utrzeć z cukrem, dodać śmietanę i mąkę aż ciasto nabierze konsystencji gęstej śmietany - takiej, by nie ściekało zbyt łatwo z zamoczonych w nim jabłek.
- W rondelku o grubym dnie lub w wysokiej patelni rozgrzać smalec (lub olej) w ilości, która pozwoli na to, by plasterki jabłka w nim pływały. Nabierać każdy plasterek na widelec, obtoczyć w cieście i szybko kłaść na mocno rozgrzany tłuszcz po kilka plasterków. Smażyć aż ciasto zacznie nabierać rumianego koloru, w połowie smażenia przerzucając plasterki na drugą stronę.
- Gotowe wyjmować łyżką cedzakową na papier lub serwetki do odsączenia nadmiaru tłuszczu, po czym posypać hojnie cukrem pudrem i podawać.
Przepis na ciasto jest zupełnie “na oko” – stopniowo dodając po łyżce mąki zobaczymy moment, gdy konsystencja będzie już odpowiednio gęsta. Dzięki dodatkowi kwaśnej śmietany, ciasto po usmażeniu na tę charakterystyczną, cudowną teksturę i posmak tak idealnie pasujący do lekko już mięciutkich jabłek.
No nie da się oprzeć!
Na szczęście wychodzi ich dużo i nie trzeba się zbytnio ograniczać!
Spróbujcie koniecznie!
2 komentarze
Anonim
30 stycznia, 2018 at 11:46Robię leniwe wg tego
Przepisu tylko w podwójnej ilości.Wychodzą znakomite, mięciutkie I rozpływające się w ustach.Ja podaję je z galaretką z czerw. porzeczki chociaż mąż uwielbiam z przesmażoną cebulką.Pozdrawiam.
Krzysiek
7 lutego, 2018 at 14:24A mi brakuje na Kredensie przedwojennego przepisu na prawdziwe pączki, a jutro tłusty czwartek !