Z takiej okazji, że jutro niedziela a na dworze jest zimno, ponuro i mankamentów figury nie sposób jeszcze wypatrzeć spod kolejnych warstw swetrów, szali i płaszczy – trzeba sobie ten zimowy dzień umilić domowym ciastem. Kto by tam zresztą zawracał sobie głowę liczeniem kalorii z tak dobrego ciasta!
Nie znam zresztą drugiego chyba takiego deseru, które tak nieodłącznie i tak powszechnie kojarzyłoby się z domem i leniwymi popołudniami w rodzinnym gronie. Przepis na nie, zapisany gdzieś w starym zeszycie znajdzie się chyba w każdym polskim domu i jak się okazuje – nie inaczej sprawy się w tym względzie mają od stu z górką lat a prawdę powiedziawszy – pewnie i jeszcze dłużej!
I nic w tym nie ma dziwnego, bo żeby taki placek przygotować nie trzeba ani umiejętności na miarę najlepszych w kraju cukierników, ani wymyślnych składników, na które wydać trzeba połowę miesięcznej pensji a i ryzyko, że wypiek skończy się fiaskiem jest statystycznie żadne, no chyba że naprawdę mamy pecha, dwie lewe ręce i problemy z koncentracją a najpewniej spadły na nas wszystkie te nieszczęścia naraz. W każdym innym wypadku ciasto się uda. Ponadto, tak przygotowane skusi zarówno wielbicieli słodkości jak i ten znikomy i zupełnie dla mnie egzotyczny odsetek ludzi, którzy za deserami nie przepadają. Wiem, że niektórzy do takiego placka dodają jeszcze łyżeczkę, albo i dwie proszku do pieczenia. Moim zdaniem zabieg ten jest zupełnie zbędny, ale nikt się mnie w tym względzie jednak słuchać nie ma obowiązku i w ogóle niech sobie każdy co chce dodaje zgodnie z własnym przekonaniem.
Pomimo, że przepis na ten placek jest w gruncie rzeczy wszędzie taki sam, jest z nim trochę jak z odciskami palców – w zależności od tego kto go przygotuje, będzie smakował jakoś tak odrobinę inaczej. Słowo daję! Czy to długość pieczenia, czy to jak doprawimy jabłka – pojęcia nie mam, ale faktem jest, że jak się nam rodzina do tego naszego osobistego placka przyzwyczai to już odwrotu nie ma – na odległość wywęszą kupne i będą kręcić nosem. Wyobraźcie sobie zresztą, że związana z tym ciastem niewinna próba zaoszczędzenia sobie czasu przez koleżankę mojej babci omal nie doprowadziła lata temu do rozpadu małżeństwa! W czasie kiedy coraz bardziej popularne stawać się zaczęło kupowanie gotowych deserów z cukierni, a kobietom doskwierać ciągły niedostatek czasu, pani Basia, o której tu mowa – w obliczu nadchodzącej okazji swoich własnych imienin postanowiła usprawnić sobie proces przygotowań i zakupić ciasta w pobliskiej cukierni, dania obiadowe – w garmażerce za rogiem, podczas gdy sama zająć się miała jedynie ugotowaniem ziemniaków i poprawianiem własnej urody i nastroju wizytą u fryzjera. Dla wszystkich kobiet pokusa takiego rozwiązania jest oczywiście zupełnie zrozumiała i pani Basia nie miała resztą najmniejszego zamiaru takiego fortelu przed gośćmi ukrywać poza jedynie panem Romanem, czyli jej własnym mężem. Pan Roman zawsze bowiem do znudzenia opowiadał wszystkim o tym, jak to jego Basieńka cudownie piecze, gotuje i w ogóle jak to z taką żoną wszystko w życiu przejść można. Nic dziwnego, że nie miała kobieta serca splamić jednorazowym pójściem na skróty tak wymalowanego w oczach zakochanego męża swojego obrazu!
Żeby zupełnie wyeliminować zresztą jakiekolwiek podejrzenia, tak się w sprawie tych ciast dogadała, że kilka dni wcześniej doniosła do cukierni swoje blaszki i w nich wypieki były potem do odebrania. No siły nie było żeby się ktoś poznał! No i nie poznał! Cały plan szedł doskonale, wszyscy się i obiadem i deserami zachwycali bez reszty a zrelaksowana i upiększona pani Basia cieszyła się swoim świętem, aż do momentu gdy pan Roman sięgnął po placek z jabłkami… Chociaż z relacji wynika, że pyszny – mąż się dziwnie zasępił, zmarszczył brwi, przełknął kawałek jakby się miał od niego udusić i bez słowa wyszedł z pokoju. Wrócił co prawda po jakiś dziesięciu minutach – chyba z poczucia elementarnej przyzwoitości, ale ani jeść już nic nie chciał ani towarzysko nie było z niego większego pożytku.
Gdy goście się już rozeszli, podszedł tylko do żony i z miną jakby mu życie się właśnie rozpadło na drobne kawałki wyznał z wyrzutem, że podstęp rozgryzł i że po tylu latach małżeństwa nie spodziewał się zostać w taki sposób oszukany. Ponieważ pani Basia jednak należała do osób raczej bezpośrednich i cokolwiek jednak sprytnych – nie tylko, że wyjaśniła mężowi swoje pobudki, ale jeszcze tak skutecznie wzbudziła w nim wyrzuty sumienia w związku z jej ciągłym brakiem czasu, że biedny pan Roman nie tylko nie mógł już zupełnie się gniewać, to jeszcze przez kolejny tydzień wyręczał małżonkę w większości prac domowych. Uczyć się tylko pozostaje od pani Basieńki jak łagodzić małżeńskie spory ale i jak robić takie ciasta, że nawet z premedytacją nie da się ich podrobić!
- 500 g mąki
- 250 g masła
- 2 jajka
- 5-6 łyżek cukru
- opcjonalnie: 2 łyżki kwaśnej śmietany
- 10-12 jabłek + ok. 1/3 szkl cukru
- szczypta cynamonu
- Jabłka obrać, pozbawić gniazd nasiennych, pokroić w dość drobne kawałki i udusić do miękkości z cukrem i cynamonem podlewając niewielką ilością wody.
- Z podanych składników zagnieść ciasto, podzielić je na dwie części i zawinięte w folię aluminiową schłodzić co najmniej 30 minut w lodówce. W tym czasie piekarnik nagrzać do 180 C.
- Wysmarowaną masłem blaszkę do pieczenia wyłożyć jedną częścią ciasta i wstawić do nagrzanego piekarnika na 15 minut. Po tym czasie, na podpieczoną warstwę wyłożyć ostudzone jabłka i przykryć drugą częścią ciasta - rozwałkowaną na jednolity blat lub rozkruszoną. Piec przez kolejne 40-45 minut aż ciasto się ładnie zrumieni. Gotowy placek posypać cukrem pudrem.
12 komentarzy
kulinarnagosia
5 lutego, 2017 at 20:03Oj, tak, jak się przyzwyczai rodzinę do swoich wypieków, to koniec! Można zamawiać w najlepszej cukierni i nic z tego, zawsze będą wiedzieć, że to nie domowy wypiek :) Myślę, że to komplement dla nie jednej gospodyni, ale czasami chcemy więcej czasu poświęcić swoim przyjemnościom, czego nasi bliscy nie zawsze rozumieją. Chcemy zadbać o swój wygląd właśnie dla bliskich, a oni oczekują po prostu dobrej kuchni, jak zawsze. Może czasami powinnyśmy mówić głośno o swoich potrzebach :)
Leśny Dwór
6 lutego, 2017 at 09:10Mam podobnie – gdy w końcu zdecydowałem sam robić wypieki, to moja rodzina zmieniła podejście do cukiernianych wypieków :) I takie ciasta na kruchym cieście ostatnio towarzyszą nam prawie co tydzień w różnych wariacjach :)
Margola
19 kwietnia, 2020 at 10:32Ja dodałam szczyptę soli, tak jak robila moja Babcia ;) Ciasto w piekarniku , czekam :)
MatJust
17 lutego, 2017 at 06:28W jakiej blaszce należy piec ciasto z podanych powyżej proporcji?
Monika
18 lutego, 2017 at 00:00Ja piekłam w blaszce 29 x 19,5 cm, ale można spokojnie w nieco większej lub też i mniejszej – wszystko zależy jak grube chcemy żeby było kruche ciasto. Trzymam mocno kciuki żeby wyszło pyszne!! Pozdrawiam!
Tink
6 lutego, 2018 at 11:54Czy piekarnik ma byc grzany w trybie gora-dol czy w termoobiegu?
Dziekuje za przepis:)
Monika
1 marca, 2018 at 21:55Góra-dół! Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki za udany wypiek!
Mira
5 kwietnia, 2018 at 13:30Czy jabłka powinny być mocno odparowane, prawie suche. Piekłam to ciasto na święta i spód, bardzo ładny po podpieczeniu, po włożeniu opadł i był zakalcowaty. Czy to ciasto może być spodem pod makowiec (mam do wykorzystania 60 dkg maku już zmielonego na cito!)
Pozdrawiam
Babeczka Zielona
19 października, 2022 at 10:28Właśnie robię placek z jabłkami w kruchym cieście.
Kasia
11 listopada, 2022 at 10:12ja zawsze odcedzam jabłka po podprażeniu -wrzucam na chwilę na sito i czekam aż sok opadnie.
Smakopis
9 czerwca, 2023 at 14:16Wow, ten przepis na klasyczny placek z jabłkami jest absolutnie rewelacyjny! Wykonałam to danie dzisiaj i moja rodzina była zachwycona.
Placek wyszedł przepyszny, puszysty i aromatyczny. Jabłka były idealne, a cynamon dodawał im wyjątkowego smaku. Przygotowanie tego ciasta było również łatwe i przyjemne. Teraz będę go często wykorzystywać, zwłaszcza gdy będę mieć nadmiar jabłek w domu. Gorąco polecam wszystkim spróbować tego przepisu – gwarantuję, że nie będą rozczarowani!
Mateusz
19 września, 2023 at 16:13W przepisie nie ma proszku do pieczenia… pierwszy placek wyszedł zakalec… na szczęście od czego ma się babcie, drugi został uratowany.