Jeśli zaglądasz drogi Czytelniku na Kuchenny Kredens od jakiegoś czasu, znasz mnie już zapewne na tyle by wiedzieć, że ulubione przeze mnie przepisy to te z historią i z historii wyszperane. Jeśli trafiłeś tu jednak właśnie po raz pierwszy – zapraszam szczerze do krótkiej podróży po starszych wpisach na blogu gdzie w poszukiwaniu tych właśnie kuchennych historii przygotowywaliśmy już pieczeń baranią rodem z czasów Oświecenia, tradycyjną zupę szczawiową czy lepiliśmy knedle ziemniaczane z kapustą i grzybami oraz odtwarzaliśmy wiele innych, tradycyjnych smaków. Może jest i to hobby co najmniej cudaczne ale mało rzeczy w życiu sprawia mi taką radość jak szperanie po starych przepisach – wertowanie kartek starych książek kucharskich, w których receptury do szewskiej pasji doprowadzają czasem swoją niejasnością i gotowanie według tych receptur by potem móc cieszyć się widokiem syto-ukontentowanych uśmiechów osób, które tym jedzeniem częstujemy.
Bo zawsze gdzieś mi tam przemknie przez myśli, że te przecież dokładnie smaki, ugniatanie takiego właśnie ciasta, gotowanie tych warzyw w ten konkretny sposób to coś co towarzyszyło w różnych chwilach życia mojej mamie, babci, prapraprababci i w ogóle wszystkim tym kobietom na kartach historii, które z pomocą tych właśnie przekazywanych z pokolenia na pokolenie przepisów w ten magiczny i właściwy sobie sposób zamieniały jaja, mleko i zboża w pyszne ciasta, które dzieci wspominały po latach, pichciły te zupy, które stawiały na nogi, czasem z “niczego” i na bakier ograniczonym zasobom – potrafiły przygotować dla rodziny sytą kolację. I wiecie co? Jak tak sobie czasem pomyślę to mija mi ten mój XXI-wieczny leń i się zwyczajnie biorę za robotę bo przygotowanie dobrego obiadu to moje drogie Panie naprawdę nie byle co!
Tak też się postanowiłam wziąć za obiad i tym razem w poszukiwaniu inspiracji szperając po kartach przedruków starych książek kucharskich w mojej kolekcji. Natrafiłam tam na nic nie mówiące mi danie obiadowe – tytułowe kluski saskie. Ponieważ i mi i mężowi kojarzą się one absolutnie z niczym, jak na kobietę nowoczesną przystało – sięgnęłam do źródła wiedzy wszelakiej – Google licząc na rozwianie wszelkich wątpliwości. Tyle w końcu mamy w tym kraju blogów kulinarnych, że ktoś takie na pewno zrobił i opisał, prawda? No i właśnie klops i nieprawda bo w Internecie również znalazłam cały “guzik”. Ani nawet jednego zdjęcia, oficjalnie wołam więc: “Kobiety, ocalmy kluski saskie od zapomnienia!”. W tej cokolwiek kłopotliwej pozycji pioniera nie pozostało mi nic innego jak porównać przepisy z kilku moich starych książek, machnąć ręką, że będzie co będzie i mi wyszły takie jak widzicie. Machnięcie ręką jest tu czynnością absolutnie niezbędną bo przepisy nie podają dokładnej ilości mąki jaką mamy dodać a konsystencję ciasta opisuje się “jak na klajster” – jedynym zatem słusznym podejściem jest tu machnięcie ręką właśnie i zdanie się na własny rozum i kobiece oko, które podpowie nam czy już tej mąki dosypywać starczy. Czy taki kształt kluski saskie miały w oryginale – nie wiem, ale miały być formowane jak małe pączki i zalecenie to z moimi zdolnościami dało efekt taki jak widzicie na zdjęciach.
Odkładając jednak na bok zupełnie walory estetyczne (choć dla mnie wszystko podane z domową okrasą prezentuje się pięknie), drogie Panie – te kluski są naprawdę smaczne i w głowę zachodzę czemu z codziennego menu Polaków gdzieś uciekły! Są leciutkie, w smaku bardzo przypominające kluski kładzione ale! w tę kluskę wyobraźcie sobie wmieszane są podsmażona szynka i grzanki z bułeczki. Choć grzanek w gotowej klusce nie wyczujecie to coś takiego robią ze smakiem, że kluska saska smakuje jak … no jak nic innego! No trzeba spróbować tym bardziej, że to obiad/kolacja raczej mało kosztowna i względnie nawet szybka w realizacji. Podawać można je z pewnością jako dodatek do czegoś ale chyba najlepiej podać same (koniecznie z okrasą z boczku lub polne masełkiem!) na przykład z bukietem surówek. Naprawdę fantastyczne urozmaicenie domowego jadłospisu czymś zupełnie niezwyczajnym a przecież naszym – tradycyjnym. Polecam!
- 5 jaj
- łyżka zimnej wody
- łyżka masła
- mąka, sól
- kawałek szynki
- mała bułka
- (objętościowo bułki i szynki powinno być tyle samo - im więcej ich w masie tym tym lepiej)
- smalec z boczkiem do podania
- Szynkę i bułkę pokroić w dość drobną kostkę i przesmażyć na maśle. Odłożyć do ostudzenia.
- Nastawić do gotowania garnek wody - osolić i doprowadzić do wrzenia.
- W tym czasie oddzielić żółtka jaj i utrzeć z łyżką masła i wodą i na pulchną masę. Dodać kilka łyżek mąki tak by była dość gęsta.
- Białka ubić na sztywną pianę i wmieszać delikatnie w masę z żółtek i mąki. Dodać ostudzoną szynkę i bułkę - całość wymieszać. Masa będzie zwarta ale wciąż dość luźna. W razie potrzeby - podsypywać mąką tyle tylko by dało się formować kluski w kształcie małych pączków.
- Wrzucić kluski na wrzącą wodę i gotować chwilkę tylko od wypłynięcia na powierzchnię.
- Wyjmować łyżką cedzakową i podawać z okrasą lub stopionym masłem.
Słyszeliście kiedyś o kluskach saskich?
10 komentarzy
Anna B.
22 lipca, 2016 at 16:25No normalnie dzis sprobuje!
Monika
22 lipca, 2016 at 18:09Aniu, naprawdę polecam!! I koniecznie daj znać jak zrobisz! :-)
Monika
22 lipca, 2016 at 20:34No to wreszcie znalazłam kogoś kto też takich próbował!! :-) Jedyna różnica w Twoim przepisie to rodzaj mąki – ja użyłam zwykłej pszennej – muszę koniecznie spróbować też z ziemniaczaną! Jestem zachwycona jak delikatne są te kluseczki! Pozdrawiam!
kirilla
20 sierpnia, 2016 at 11:07A gdzie w przepisie jest informacja o rodzaju mąki? Czytam i czytam i nie mogę się się dopatrzyć ;-) Ma być ziemniaczana czy pszenna?
Monika
20 sierpnia, 2016 at 23:00Dziękuję za uwagę, zaraz dopiszę od razu w przepisie! Mąka ma być najzwyklejsza pszenna :-)
Chyba na Facebooku ktoś napisał, że robi podobne na mące ziemniaczanej – pewnie też pyszne, niemniej jednak to już chyba nie “kluski saskie” i jako, że takiego rozwiązania sama nie próbowałam – nie mogę ręczyć za rezultaty czy proporcje… Pozdrawiam!
dig this
4 grudnia, 2016 at 08:24Keep on writing, great job!|
visit the up coming internet page
5 grudnia, 2016 at 23:29Right now it sounds like Drupal is the best blogging platform available right now. (from what I’ve read) Is that what you’re using on your blog?|
visit the following post
6 grudnia, 2016 at 01:29I loved as much as you’ll receive carried out right here. The sketch is attractive, your authored material stylish. nonetheless, you command get got an impatience over that you wish be delivering the following. unwell unquestionably come more formerly again since exactly the same nearly very often inside case you shield this increase.|
simply click the next internet page
6 grudnia, 2016 at 08:06Your style is unique compared to other people I’ve read stuff from. I appreciate you for posting when you’ve got the opportunity, Guess I will just bookmark this web site.|
Wehikuł Czasu. | Powoli. Po Prostu.
14 listopada, 2017 at 22:26[…] Może jest i to hobby co najmniej cudaczne ale mało rzeczy w życiu sprawia mi taką radość jak szperanie po starych przepisach – wertowanie kartek starych książek kucharskich (…) (http://www.kuchennykredens.pl/kluski-saskie-nikt-widzial). […]