Na jesień, na zimę albo po prostu na chwilowe obniżenie nastroju nie ma lepszej rady niż … legumina! Żadne batoniki, żelki czy inne słodkości ze sklepowych półek nie załatwią sprawy tak skutecznie, przysparzając jedynie zgryzoty nad zdrowiem i figurą, a przecież domowy deser to już zupełnie inna kategoria. Taki ma przecież zgoła inną moc oddziaływania na organizm i przede wszystkim – na stan ducha! Nie dość, że sami kontrolujemy ilość i jakość użytych składników oraz wiemy, że specjał nie leżakował w sklepie przez długie dni czy tygodnie, to jeszcze cały dom wypełniony słodkim zapachem domowych wypieków staje się od razu jakoś bardziej ciepły, domowy.
W sezonie jesiennym bezkonkurencyjne w ogóle są wszelkie desery podane na ciepło, a z takim właśnie mamy tu do czynienia. Legumina z pszennej kaszki jest jedną z moich ulubionych, a podana z ciepłym sosem waniliowym po prostu rozpływa sie w ustach. Kaszka pszenna, czyli kasza manna była ulubionym śniadaniem mojego dzieciństwa. Gotowana przez babcię zawsze miała idealną, gęstawą konsystencję i słodkość. Do dziś pamiętam ten smak. Poza takim jej przygotowaniem, przez lata nie znałam właściwie żadnego innego dla niej zastosowania w kuchni. Do czasu, kiedy trafiłam na ten przepis – jeszcze z 1904 roku, który od razu wszedł w naszym domu do stałego repertuaru. Jest w tym delikatnym smaku coś cudownie kojącego, domowego a efekt potęguje również fakt, ze leguminę jemy ciepłą i polewamy ciepłym sosem. Cóż lepszego na umilenie jesiennego popołudnia?
Konsystencja leguminy jest zupełnie unikatowa – kaszka manna, samodzielnie niewyczuwalna i ubita piana z białek tworzą po wypieczeniu leciutką, lekko piankową teksturę, która z aksamitnym sosem tworzy idealny mariaż. Moim ulubionym dodatkiem do leguminy z kaszki jest sos waniliowy, ale równie dobrze sprawdzi się też sos czekoladowy lub nawet sok malinowy.
O leguminach
Leguminy to najprościej mówiąc – desery. W książkach z końca XIX i początków XX wieku znaleźć można poświęcone im obszerne rozdziały. Co ciekawe, do legumin nie zaliczało się raczej tortów, mazurków czy kruchych ciastek do herbaty – tym poświęcone były zupełnie odrębne części. Do typowych legumin należały budynie (gotowane w specjalnej formie na parze), suflety, naleśniki, racuchy, kremy, blamaże, zefiry czy melszpejzy ale również szeroko pojęte desery właśnie pod samodzielną nazwą leguminy. I tak, spotkać możemy leguminy z ryżu, leguminę kawową, z poziomek, z czekolady czy nawet … z ziemniaków. Podawano je na zakonczenie codziennego, domowego obiadu i miło pomysleć, ile z takich rodzinnych spotkań przy stole uświetniła ta konkretna legumina z kaszki. Czy zagości również i u Was?
- 500 ml mleka
- 100 g cukru
- 5 jajek
- szczypta soli
- 120 g kaszy manny
- 100 g masła
- laska cynamonu
- bułka tarta do wysypania foremek
- 200 ml mleka (lub pół na pół mleka i śmietanki kremówki)
- 1/4 laski wanilii
- 4 żółtka
- 3 łyżki cukru
- W rondelku zagotować mleko z cukrem i cynamonem. Z gotującego się usunąć cynamon i ciągle mieszając wsypać kaszę manną. Gotować chwilę do zgęstnienia a następnie ostudzić. Oddzielić żółtka od białek. Do całkowicie ostudzonej kaszki wbić 5 żółtek, dodać masło i szczyptę soli. Całość dokładnie wymieszać.
- Białka ubić na sztywną pianę. Nieco mniej niż połowę piany wmieszać do masy i energicznie wymieszać. Pozwoli to na tyle ją rozrzedzić, by pozostała część zachowała puszystą strukturę. Kokilki (lub jedną, większą foremkę) posmarować masłem i oprószyć bułką tartą. Zaraz po wymieszaniu masę nakładać w do 3/4 wysokości kokilek. Piec ok. 30 - 35 minut w piekarniku nagrzanym do 170 C. Gdy legumina wyrośnie a jej wierzch się zazłoci, uchylić drzwiczki piekarnika i chwilę w ten sposób studzić by nie opadła. Jeszcze ciepłe wyrzucić z kokilek i podawać z sosem waniliowym.
- Mleko zagotować z laską wanilii. Opcjonalnie można również usunąć z niej ziarenka i dodać do sosu. Zestawić z ognia. W tym czasie żółtka oddzielić od białek i ubić je z cukrem na puszystą, jasną masę. By uniknąć zwarzenia, najbezpieczniej jest nad rondelkiem z gotującą się wodą umieścić miskę, w której ubijemy żółtka. Następnie, cały czas mieszając trzepaczką stopniowo wlewać ciepłe mleko. Mieszać ciągle do zgęstnienia sosu. Alternatywną i szybszą metodą jest wlewanie gorącego mleka bezpośrednio do masy żółtkowej (cały czas mieszając) a następnie przelanie masy na powrót do rondelka, gdzie nie przerywając mieszania, podgrzewamy masę do uzyskania odpowiedniej konsystencji.
Właśnie po to, by rozrzedzona jajkami i masłem wyglądała o tak:
Po wyjęciu z piekarnika zobaczycie leguminę w pełnej krasie – spektakularnie wyrośniętą. Niestety, zazwyczaj nieco opada. Żaden to jednak koniec świata, bo i tak wyrzucamy ją z foremki do góry dnem i nikt i tak nie uświadczy żadnego uszczerbku na prezencji deseru. Nawet zresztą gdyby, doda mu to jedynie domowego uroku. Czy można się temu oprzeć?
Z ciepłym sosem waniliowym to już w ogóle rozpusta!
Cóż lepszego na osłodę?
Jeśli spróbujecie, koniecznie dajcie znać tu lub na Facebook-u czy Wam smakowało!
20 komentarzy
Ola
17 października, 2017 at 07:06Zrobię dzisiaj!
Monika
5 listopada, 2017 at 09:39Olu, jestem pewna, że Ci posmakuje! Trzymam kciuki!
Scandale
18 października, 2017 at 08:04Naprawdę inspirujące. Deser z przepisu z 1904 – wow. Muszę koniecznie spróbować !
Monika
19 października, 2017 at 21:57Bardzo lubię słowo “legumina” :) Jest takie uroczo staroświeckie :) Mam tylko problem z definicją, bo jednak nie wszystkie leguminy są deserowe, w niektórych przepisach wyraźnie widać pochodzenie tego słowa od legume – warzywo.. Taki budyń szpinakowy np., przepyszny, ale zdecydowanie nie deserowy, a to przecież też legumina.. :) Taka zagwozdka :)
Pozdrawiam serdecznie, super blog :)
Joanna Warlikowska
23 października, 2017 at 13:23Jeszcze nie miałam czasu przygotować leguminy, ale postaram się to zmienić wraz z tym przepisem :)
Monika
5 listopada, 2017 at 09:35Bardzo się cieszę! Koniecznie daj znać jak Ci smakowało! :-) Pozdrawiam!
Adrian Mazurkiewicz
24 października, 2017 at 12:14W życiu nie jadłam leguminy i bardzo mnie korci, żeby spróbować :)
Monika
5 listopada, 2017 at 09:35Oj, no to zdecydowanie należy nadrobić zaległości – choćby po to, żeby się przekonać czy się taki deser lubi czy nie :-) Obstawiam za tym pierwszym i trzymam kciuki! Pozdrawiam!
Jaś
29 października, 2017 at 13:57Och, to była frajda jak Mama robiła to ciasto. Z sokiem malinowy, z Jeżynami, nawet z domowym winem z głogu jak podrosłem. Ale wykonanie było chyba inne – jak biszkopt zamiast mąki kaszka.
Monika
5 listopada, 2017 at 09:29Przepisów na leguminy było dawniej w użyciu całe mnóstwo. Będę systematycznie publikować te, do których ja się doszperałam – może uda się znaleźć tę konkretną z Pana wspomnień :-) Pozdrawiam serdecznie!
Anonim
16 listopada, 2017 at 05:35Witam .Moje dzieci uwielbiają mannę w kremie lub tak po prostu ugotowaną na mleku ,w sobotę robimy leguminę napewno mój 6 letni pomocnik jak zwykle będzie pomagał .Miłego dnia ☺
Monika
19 listopada, 2017 at 17:59Jeśli lubicie kaszkę, jestem pewna, że posmakuje Wam i w takiej odsłonie! <3 Dajcie koniecznie znać jak wyszło! Pozdrowienia dla całej rodzinki!
Paulina Garnicka
7 grudnia, 2017 at 14:43Jejku, uwielbiam takie staropolskie przepisy. Prawdziwa wycieczka do przeszłości :)
Melisande
26 maja, 2019 at 15:00Mam dziś w planach tę leguminę, kiedyś już robiłam z podobnego przepisu i była ambrozjańska :)
Chciałam zapytać o ubite białka – dodajemy ponad połowę, a reszty się pozbywamy, tak?
Ola
12 maja, 2020 at 09:04O to jest dobre pytanie. U mnie zjadł narzeczony z cukrem ale nie wiem czy zawsze tak będzie ;)
Katarzyna
21 lutego, 2020 at 18:07Dziś natrafiłam na ten przepis i od razu go razem z bratem zrobiliśmy. Legumina wyszła przepyszna, o dziwo pachnąca kokosem. Cały blog jest absolutnie pasjonujący, niebawem spróbuję innych przepisów.
Ola
12 maja, 2020 at 09:09Zrobiłam wczoraj, ale ja oczywiście musiałam trochę pokombinować, bo chcę unikać dużej ilości cukru w moich potrawach. Zrobiłam z bananem zamiast tego i wyszło lekko słodkie, spróbuje jeszcze z czymś innym, może daktylami.
Masła moim zdaniem tez za dużo, chce spróbować mniej żeby aż tak nie było wyczuwalne.
Ogólnie jestem zafascynowana, już wcześniej słyszałam o leguminie ale nigdy nie próbowałam jej zrobić. To słowo jest dla mnie dziwne. Ale jak wrzuciłam do piekarnika po jakimś czasie uniósł się piękny zapach. Fajna ta legumina jak takie ciasto a ja widzę w niej ogrom możliwości. Np. Ukochana przeze mnie jaglanka zrobiona w ten sposób i wrzucona do piekarnika musi być niesamowicie dobra ;) także następnym razem próbuję z jaglana. Do tego Dania fantastycznie pasują maliny zmienione w mus
Maciej
4 października, 2020 at 15:52Zrobiłem dziś ten deserek i obojgu z Żoną nam bardzo smakował, z sokiem aroniowym. Dzięki za ten przepis, Pani Moniko. Następnym razem spróbuję zrobić jeszcze ten sosik waniliowy :-) Acha, zamiast posypywać foremki bułką tartą, posypałem kaszką manną.
naureth
13 stycznia, 2021 at 10:05Jak to możliwe, że dopiero teraz trafiłam na Pani bloga?! Wspaniałe inspiracje, a kaszę manną uwielbiam – na pewno skorzystam z tego przepisu. Mogę zapytać z jakiej wielkości kokilek Pani korzysta? Pozdrawiam
Xx
25 lipca, 2024 at 18:42Można zjeść następnego dnia czy trzeba jeść na świeżo?