Odtwarzając przepisy ze starych książek kucharskich, często trafić można na prawdziwe perełki! Tym bardziej w takich wypadkach dziwi, czemu tak wiele z nich zniknęło z naszych codziennych jadłospisów. I jakkolwiek w przypadku niektórych potraw – czasochłonnych czy przygotowywanych z wykorzystaniem drogich, czy trudno dostępnych dziś składników nie trzeba daleko szukać przyczyn, tak niektóre z nich z powodzeniem sprawdziłyby się przecież i przy współczesnych ograniczeniach. Jednym z takich dań są bez wątpienia olatki z ryżu.
Ryż jako bądź co bądź jednak raczej ekskluzywny składnik używany był w Polsce od wieków. O jego obecności jeszcze w rachunkach dworu Władysława Jagiełły pisał Józef Peszke w 1904 roku na łamach swojego cyklu o kuchni staropolskiej publikowanego na łamach “Gazety Domowej”.
Ryż (risum), nazywany w „Rachunkach” także z polska rys z lub risz, jako rzecz przywoźna i droga, dostawał się tylko na stół królewski, albo osobom łaską dworu darzonym, kupowano go wyłącznie w Krakowie, płacąc za kamień od 12 skojców do grzywny.
Choć pierwotnie pojawiał się głównie na stołach możnych, z czasem ryż stawał się coraz bardziej dostępnym i cenionym składnikiem i na polskich stołach pojawiał się zarówno w potrawach obiadowych co w deserach. Dania z ryżu pojawiają się zatem w najstarszych zachowanych polskich książkach kucharskich – jeszcze z XVII wieku. W tych z końca XIX-go i początków XX wieku znaleźć ich można już naprawdę sporo. Nazwa dania, na które dziś podaję przepis prawdopodobnie pochodzi bezpośrednio od rosyjskiego оладья – oładki, czyli smażone placuszki a tym właśnie nasze tytułowe danie jest. Przepis na nie znalazłam w Kucharzu Warszawskim, książce kucharskiej jeszcze z 1889 roku i choć oryginalna receptura nie była raczej precyzyjna (nie zawierała na przykład konkretnej ilości potrzebnych składników), to jednak jest to danie na tyle intuicyjne, że mogłam odtworzyć je z powodzeniem już za pierwszym podejściem i spisać dla Was konkretne proporcje. Z podanych poniżej składników wyszło mi 5 solidnej wielkości olatków, które zresztą błyskawicznie zniknęły z talerzy. Zjedliśmy je na kolację ale równie dobrze sprawdzą się na śniadanie, deser czy podwieczorek. Bo to placuszki na tyle uniwersalne w smaku, że nie znają ograniczeń pory dnia. Gotowany na mleku z dodatkiem skórki cytrynowej ryż po zblendowaniu (lub dla cierpliwych jak w oryginale – utarciu) tworzy gładką, mleczną masę, która cudownie kontrastuje z chrupiącą panierką. Do olatków podałam domową konfiturę z mirabelek i okazał się to nie przymierzając – strzał w dziesiątkę. Smakuje wybornie!
Próbowaliście kiedyś takich placuszków?
- 125 g suchego ryżu białego
- 1,5 – 2 szkl mleka
- łyżka masła
- 2-3 łyżki cukru
- Skórka otarta z jednej cytryny
- 2 jajka (jedno do masy i jedno do panierowania)
- Bułka tarta
- szczypta soli
- Ulubiona konfitura
- Ryż sparzyć i ugotować na mleku na gęsto z dodatkiem skórki otartej z cytryny i masła. Zwłaszcza pod koniec gotowania masę należy niemal ciągle mieszać by zapobiec przypaleniu. Wystudzić.
- Ryż zblendować na jednolitą masę, dosłodzić do smaku. Dodać szczyptę soli i jajko i całość dokładnie wymieszać. Z powstałej masy formować okrągłe placuszki - przed formowaniem kolejnego dobrze jest zamoczyć ręce w zimnej wodzie, by gęsta masa nie przyklejała się do rąk. Gotowe placuszki posmarować roztrzepanym jajkiem i obtoczyć w bułce tartej. Smażyć z dwóch stron na patelni, najlepiej na maśle klarowanym aż placuszki nabiorą złotego koloru. Podawać ciepłe z ulubioną konfiturą lub posypane cukrem pudrem.
W oryginalnym przepisie tak ugotowany ryż należało następnie równie cierpliwie – utrzeć na gładką masę. Bogu dzięki my dziś sięgnąć możemy po blender.
Jeszcze trochę cytrynowej skórki! Swoją drogą, wiecie, że to właśnie ten dodatek pojawiał się w niemal wszystkich dawnych przepisach na desery przygotowywane na bazie ryżu? I faktycznie, wspaniały mariaż smaków!
Teraz jeszcze tylko cukier, jajko i po chwili możemy formować zgrabne placuszki!
Na potrzeby zdjęcia jeszcze trochę tartej bułki!
A po chwili takie cuda człowiek ma na talerzu!
13 komentarzy
Agata
5 listopada, 2017 at 13:40Przepis z 1889 roku? Brzmi bardzo ezgotycznie :D W dodatku wygląda naprawdę świetnie, więc koniecznie stestuję!
Monika
8 listopada, 2017 at 20:32Naprawdę polecam – nie pożałujesz! :-)
Joanna Warlikowska
22 listopada, 2017 at 13:31Pysznie wyglądają te placuszki. Koniecznie muszę wypróbować przepis z dodatkiem curry :)
Monika
6 grudnia, 2017 at 20:59No powiem szczerze, że to już drugi pomysł podania ich na wytrawnie i mnie dziewczyny zaintrygowałyście!
Naprawdę może to wyjść ciekawie – trzeba poeksperymentować z różnymi sosami!
Pozdrawiam!
Debiutantka w salonie
28 listopada, 2017 at 15:02Mnie się urodził pomysł na wytrawną wersję np. do obiadu.
Monika
6 grudnia, 2017 at 20:52Świetny pomysł! Są w smaku na tyle neutralne, że można je połączyć właściwie z dowolnym sosem.
Daj koniecznie znać jak zrobisz! :-) Pozdrawiam serdecznie!
Aga
22 grudnia, 2017 at 17:01O Rety!! Totalnie przypadkiem trafiłam na Pani blog, przez przepis na łamańce które od nie dają mi spokoju, a na które jeszcze się nie wiedzieć czemu nie zdobyłam.
Cudowna to dla mnie wiadomość, że kogoś jeszcze fascynują stare przepisy. Ja je czasem czytam zamiast książki na dobranoc – jak jakieś baśniowe receptury ❤️ A tu proszę – na żywo mam to, co z nich wychodzi! Czekam z rozkoszą aż siądę do komputera i w zaciszu wieczora na wygodnie i na spokojnie blog przeglądam – czytanie na szybko w telefonie to zniewaga ?
Aśka
1 sierpnia, 2019 at 20:37ech na bank wypróbuje na słodko i jak je posmakuję to pomyślę o dodatkach na wytrawnie chodzi mi po głowie sos grzybowy , cukinia, ser , na bank ważywa będą się pięknie komponować
Katarzyna
24 października, 2019 at 12:26Chodziłam koło tego przepisu już dłuższy czas jako że sama testuję przepisy z “Praktycznego kucharza warszawskiego” (mój z 1895). Dziś były na obiad.
Proste w przygotowaniu, tanie ale przepyszne. Podawałam z sosem waniliowym chociaż dla mnie wyjątkowo smakują z soloną maliną. Dobra baza także do potraw wytrawnych chociaż raczej gotowałabym ryż na wodzie lub wywarze.
Uwielbiam Twoją stronę!
Monika
19 listopada, 2019 at 21:38Bardzo dziękuję za te miłe słowa!
A olatki są wspaniałe, prawda? Dla mnie ich przygotowanie również było prawdziwym odkryciem i teraz regularnie je przygotowuję.
Solona malina? Brzmi to wspaniale!
Katarzynka
23 stycznia, 2020 at 07:43Wygląda smacznie! Muszę kiedyś spróbować.
PAULINA
17 kwietnia, 2020 at 07:29Mam pytanie, składniki podane są na ile osób?
Twój blog jest piękny, dzisiaj zamierzam zrobić te olatki :)
Anonim
9 sierpnia, 2020 at 18:00Myślisz, że wyszłoby z brązowego ryżu?