11 Desery

Przedwojenny deser – prawdziwy budyń migdałowy

przedwojenny budyń migdałowy z formy

Pamiętacie jeszcze mój niedawny wpis na temat budyniu, który znamy w dzisiejszych czasach i który tak naprawdę budyniem wcale nie jest? Nie jest, bo jest … kisielem! I to kisielem mlecznym – po więcej szczegółów na temat tej nazewniczej łamigłówki zapraszam do wpisu o tu: Domowy budyń waniliowy i czemu ta nazwa jest błędem

Dziś natomiast będzie o pełnoprawnym budyniu – takim tradycyjnym i na parze i z formy. Bo takie właśnie budynie jadano kiedyś zarówno w formie deseru, ale też dania obiadowego. Budyń przygotować można bowiem z większości przetartych warzyw – w najpopularniejszych wariantach – z kapusty i z kalafiora oraz składników zdecydowanie deserowych – migdałów, twarogu, ryżu czy chleba z powidłami. 

O takim tradycyjnym budyniu ciężko nawet opowiadać – jego trzeba po prostu spróbować! Konsystencja deseru jest jednocześnie piankowa ale też zbita, słodka ale nie bardzo, wilgotna ale nie mokra. Wbrew pozorom również przygotowuje się go naprawdę bezproblemowo gdyż poza ubiciem białek budyń taki robi się praktycznie sam. I to w garnku!przedwojenny budyń migdałowy z formy

Jedynym wymogiem jest oczywiście posiadanie formy – być może nawet nie wiecie, że gdzieś w domu rodzinnym taka forma po babci czy prababci Wam jeszcze została. Formy do budyniu są różne – zazwyczaj jednak zobaczycie oczywiste podobieństwo do tych używanych do wypieku babek – z kominem w środku i pięknym, zdobionym rantem. Ta, której użyłam dzisiaj najbardziej odpowiadała mi rozmiarem choć przyznam, że jest zupełnie niereprezentatywna. Nie ma komina, nie ma ozdobnych szlaczków ale ma pokrywkę! I chwała rzeczonej formie za to, bo pokrywka jest tu akurat właśnie rzeczą najważniejszą gdyż masę budyniową – wykonaną zawsze na bazie ubitych białek około godziny w takiej właśnie szczelnie zakrytej formie gotujemy w garze gotującej się wody (w garze owszem ale nie w całym garze wody – wody ma być na “dwa palce”). Ściślej mówiąc – samo się gotuje, nasz udział i – broń nas Boże! – zaglądanie do garnka są w tym wypadku wysoce niewskazane!

By ożywić smak migdałów i nie czarujmy się – zwiększyć walory estetyczne deseru polałam go sosem malinowym z dodatkiem czerwonego wina. Myślę jednak, że równie dobrze uzupełniać będzie go również sos szodonowy lub śmietankowy. No palce lizać!

Proporcja podana w przepisie poniżej to deser, którym zadowoli się spokojnie 6 osób. Dzięki jajkom i migdałom jest to deser dość syty choć w smaku zdecydowanie leciutki. Skoro mowa o proporcji to nadmienię, że jest ona zupełnie nieprzypadkowa i nie jest też wytworem mojej kulinarnej kreatywności – choć nad tym akurat ubolewam! Receptura ta bowiem pochodzi z książki kucharskiej z 1895 roku i w formie praktycznie niezmienionej była również podawana w innych zbiorach przedwojennych. Tym bardziej zachęcam by zanurzyć się w smakach dawnej Polski i przy takim tradycyjnym deserze spędzić miło rodzinne popołudnie. 

Jeśli spróbujecie takiego prawdziwego budyniu – koniecznie podzielcie się wrażeniami!

Prawdziwy budyń migdałowy
Write a review
Drukuj
Do przygotowania budyniu
  1. 200 g startych migdałów
  2. 1 duża czerstwa bułeczka
  3. trochę mleka (do namoczenia bułki)
  4. 1 szkl śmietany
  5. 6 jaj
  6. 2-3 łyżki cukru
  7. dodatkowo - masło i bułka tarta do wysypania formy
Na sos malinowy
  1. około szkl malin
  2. kieliszek czerwonego wina
  3. łyżka mąki kartoflanej
  4. cukier - do smaku
Wykonanie
  1. Bułkę otrzeć na tarce i namoczyć w mleku. W tym czasie oddzielić białka od żółtek. Białka ubić na sztywną pianę.
  2. Gdy bułka napęcznieje - wycisnąć i porządnie utrzeć z migdałami, cukrem i szklanką śmietany. Wciąż mieszając, dodawać po jednym żółtku.
  3. W dużym garnku (w którym zmieści się forma do budyniu) zagotować "dwa palce" wody.
  4. Przygotowaną masę wymieszać ostrożnie z ubitą pianą z białek. Całość przełożyć delikatnie do formy budyniowej wysmarowanej masłem i opruszonej bułką tartą.
  5. Formę zamknąć i wstawić do garnka lekko gotującej się wody. Zostawić tak na średnim ogniu pod przykryciem ok 50 minut.
  6. Po tym czasie, wyjąć z garnka formę, otworzyć pokrywkę i po chwili lekko poruszyć po bokach budyń nożem do masła by ułatwić wyjęcie z formy. Przełożyć szybkim ruchem na talerz do góry dnem. Podawać na ciepło lub zimno polane sosem.
Sos malinowy
  1. W czasie gdy gotuje się budyń, maliny rozgotować w rondelku (można przetrzeć przez sito jeśli sos ma być pozbawiony pestek), dodać czerwonego wina i cukru do smaku.
  2. Na koniec, odrobinę tak wygotowanego soku rozmieszać z mąką kartoflaną i dodać do rondelka. Mieszać ciągle do czasu aż sos zacznie gęstnieć.
http://www.kuchennykredens.pl/

 Na koniec nie pozostaje mi nic innego jak podzielić się kilkoma zdjęciami tego pysznego a niesprawiedliwie przecież – prawie już zapomnianego już deseru.

przedwojenny budyń migdałowy z formy

 

mieszanie przedwojenny budyń migdałowy z formy

 przedwojenny budyń migdałowy z formy

 przedwojenny budyń migdałowy z formy

 

signature

Mogą zainteresować Cię również

11 komentarzy

  • Reply
    Anonim
    19 sierpnia, 2016 at 19:08

    Ilu procentowej śmietany powinnam użyć ?

    • Reply
      Monika
      20 sierpnia, 2016 at 23:11

      Najlepiej moim zdaniem sprawdza się tu śmietanka (słodka!) 18% ale wiem, że czasem są problemy by taką dostać. 12% też się dobrze sprawdzi i powiem więcej – śmietanę według niektórych przepisów można w ogóle pominąć (zachowując jednocześnie pozostałe proporcje). Sama takiego rozwiązania jeszcze nie próbowałam ale myślę, że budyń wyjdzie po prostu odrobinę mniej “kremowy”. Pozdrawiam!

  • Reply
    zdrowonajedzeni
    19 września, 2016 at 15:07

    U mnie w domu gotowało się w takiej formie babkę herbacianą oraz budynie mięsne! :) A migdałowe były suflety – z pieca! Mój Tata jest mistrzem sufletów!!

    • Reply
      Monika
      19 września, 2016 at 19:13

      Brzmi wspaniale!! Ja przymierzam się do budyniu mięsnego ale też takiego z … kalafiora. Kiedyś to ludzie mieli fantazję w kuchni! Pozdrawiam serdecznie!

  • Reply
    Ola
    20 września, 2016 at 11:00

    Co polecasz, jrśli nie mam takiej formy, ale bardzo bym chciała przygotować taki budyń?

  • Reply
    why not try here
    31 października, 2016 at 05:18

    I simply want to tell you that I am just all new to blogs and actually enjoyed this web page. Most likely I’m planning to bookmark your blog . You absolutely have terrific articles. Cheers for revealing your blog.

  • Reply
    tynka
    13 listopada, 2016 at 08:58

    Najpierw muszę rozejrzeć się za taką formę a potem będą eksperymenty z prawdziwymi budyniami. wygląda obłędnie!! :)

  • Reply
    click for more
    5 grudnia, 2016 at 23:43

    Very nice post. I just stumbled upon your blog and wished to say that I’ve really enjoyed surfing around your blog posts. After all I will be subscribing to your rss feed and I hope you write again soon!|

  • Reply
    read page
    6 grudnia, 2016 at 00:06

    This paragraph will help the internet people for creating new weblog or even a blog from start to end.|

  • Reply
    click through the following article
    6 grudnia, 2016 at 08:17

    This is really interesting, You are a very skilled blogger. I’ve joined your rss feed and look forward to seeking more of your magnificent post. Also, I’ve shared your web site in my social networks!|

  • Reply
    Jan
    28 października, 2020 at 15:15

    Moja babcia robiła budynie. Zakładając gospodarstwo domowe po ślubie z dziadkiem nabyła formę budyniową i bez niczyjego przykładu, jedynie z powodu wyobraźni rozbudzonej starymi przepisami zaczęła gotować budynie — słodkie na deser podczas wykwintnych obiadów, albo wytrawne, a zwłaszcza jarzynowe na postne obiady poprzedzając je odpowiednio treściwą zupą. W repertuarze słodkich budyniów był między innymi czekoladowy, waniliowy, makowy, ryżowy, z manny, twarogu i rumowy z kaszy krakowskiej (przed podaniem oblany rumem i podpalany, podobnie jak angielski plum pudding). W formie tej przygotowywała także deser nazywany u nas „kaszką krakowską Anny Jagiellonki”, który od budyniów różnił się tym, że był pieczony, a od rumowego — poza różnicami w proporcji składników — głównie tym, że nie zawierał rzeczonego rumu. Niestety babcia przeprowadzając się kilka lat temu wyrzuciła, czy też oddała swoją formę wychodząc z założenia, że nie będzie już wydawała tak wspaniałych obiadów jak dawniej, bo mniejsze mieszkanie i tak na to nie pozwala. Opowiedziała mi jednak o budyniach (w czasach sprzed przeprowadzki byłem zbyt mały, żeby je zapamiętać i docenić) i tak podsyciła moją wyobraźnię, że wydębiłem od niej przepisy i zacząłem poszukiwania formy, którą finalnie kupiłem za granicą, ponieważ żadna z dostępnych w Polsce nie satysfakcjonowała mnie z powodu braku wspomnianych przez panią ozdobnych kształtów. I przyjechała do mnie — nie jest duża, bo ledwie litrowa, ale piękniejszej nie widziałem. Ma głęboko karbowane, właściwie złożone z wydatnych wałków brzegi i piękny szczyt z cudownym, wzorzysty wiankiem dookoła wlotu komina. Nawet przykrywka jest ślicznie wytłoczona. Moja forma jest w gruncie rzeczy szalenie podobna do tej z ryciny, tylko nieco odmienna w proporcjach, prawdopodobnie po prostu mniejsza. Zrobiłem w niej już dwa budynie, waniliowy i rumowy z kaszy krakowskiej i jestem zachwycony. Niezwykle wdzięczna potrawa. Muszę w końcu zrobić też jakiś słony. A i mam też pytanie: skąd pochodzi ta rycina?

  • Dodaj komentarz

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.